Pod koniec trzeciego miesiąca trzymania się moich postanowień (wszystko dzięki przypadkowej książce) przyszedł czas na przedstawienie moich wyników. Oto one:
-zakończyłam zwiedzanie wszystkich państw Afryki i dotarłam na Antarktydę
-zapamiętałam 27 snów w ciągu 30 dni
-pisałam przez 14 dni
-medytowałam przez 15 dni
-zachowałam dobry humor przez 27 dni (nowa rezolucja!)
Pojedyncze dni zabarwiają odbiór całego miesiąca
Najbardziej oprócz codziennego zwiedzania, naprawdę codziennego, ucieszyło mnie to, że zachowałam dobry humor przez tyle dni! Nie było to dla mnie takie oczywiste, bo właśnie po ponad 5 latach rozstawałam się z obecną pracą i nie miałam wyklarowanego planu alternatywnego. Okazało się, że mimo, że zmiany w życiu zawodowym są zwykle przerażające z tymi wszystkimi pytaniami “Co dalej?”, “Jak to teraz będzie?”, to zwykła kartka papieru uświadomiła mi, że jednak humor zachowałam. Szczęśliwa autorefleksja, która mnie zaskoczyła! Polecam każdemu takie ćwiczenie, jeżeli przechodzi przez okres zmiany (choć nie tylko). Zbadaj się w myśl zasady:
“Za każdym razem jak uda ci się zachować humor w trudnej sytuacji, wygrałeś”.
U mnie 27: 3. Nieźle, nie?
Po zarejestrowaniu się na bezrobocie kontynuowałam podróż po Afryce…
Życie naprawdę nie jest złe. Inni mają znacznie gorzej. Na przykład w takiej Somalii targanej wojną domową od 25 lat… To kraj o najtrudniejszych warunkach do życia na świecie. “Wygrał” w rankingach już czwarty raz z rzędu.
Wędrując po wyspach na zachodzie Afryki dotarłam na Wyspę Św. Tomasza i Książęcą. Zapłacisz tam walutą “dobra”. A przy okazji na tej ostatniej wyspie podczas całkowitego zaćmienia Słońca w 1919 r. po raz pierwszy potwierdzono eksperymentalnie ogólną teorię względności. Einstein czekał na to cztery lata.
Dobra, dobra… A wiesz, że w Republikę Południowej Afryki wtopione są dwa maleńkie państwa: Lesotho i Suazi?
…po czym zmieniłam kierunek na zimne klimaty
Dla odmiany dotarłam na wyspy w pobliżu południowego koła podbiegunowego. Na Georgii Południowej znajduje się grób Ernesta Shackletona, irlandzkiego podróżnika i badacza Antarktydy. Jego wyczyn mrozi krew w żyłach – dosłownie. Gdy statek, którym dowodził, najpierw skuł, a potem zmiażdżył lód, razem z 28 ludźmi zaczął desperacką walkę o życie. Zdecydował się razem z 5 wybranymi osobami przedrzeć się małą szalupą do odległej o 1200 km Georgii Południowej właśnie. Nie tylko udało mu się przedostać przez najburzliwsze morze świata, ale i sprowadził pomoc dla reszty swoich towarzyszy. Zajęło to półtora roku, ale wszyscy przeżyli. Sam zmarł kilka lat później. Na temat tej wyprawy powstało wiele książek, na przykład “Antarktyczna podróż sir Ernesta Shackletona“, odtwarzająca jej przebieg na podstawie zachowanych dokumentów i dzienników. To dopiero jest wyczyn!
“Francuzki nie tyją” – ale jak?
No dobra skusił mnie tytuł, ale wcale nie żałuję 10 zł wydanych na promocji w supermarkecie. Autorka książki Mireille Guiliano wie, co pisze. Chociaż jest Francuzką z urodzenia, większość życia spędziła w Stanach. I wie jak bardzo rozjeżdżają się te dwa style życia. Sama jest najlepszym przykładem tego, że jej filozofia jedzeniowa się potwierdza, bo nadal jest szczupła w wieku 70 lat (możesz sprawdzić w Google). A przy okazji korzystając z mojego czasu wolnego przetestowałam jej przepisy na francuskie croissanty, bułeczki i bagietki. Nie dość, że wyszły bardzo dobre to jeszcze miały działanie terapeutyczne.
Ludzie
Młody, zdolny i niestety nie zrobi już więcej filmów… Jest już w Lepszym Świecie. Miałam przyjemność przyglądać się kiedyś jego pracy na planie. Warto obejrzeć krótki 15-minutowy film Krzysztofa Szota i uśmiechnąć się do niego gdzieś w powietrze, doceniając jego talent. “Strażnicy“ dają do myślenia.
A trzymając się tematu filmu, wybrałam się któregoś dnia do kina. Sama. W tzw. godzinach roboczych. Dzień wcześniej wypadł ten jeden z trzech dni opisanych wyżej, gdzie przegrałam z moim nastrojem, próbując rozumowo wymyślić, co ze sobą robić zawodowo. Nic nie wymyśliłam, ale zmęczyłam się potwornie. Dlatego następnego dnia celowo zaplanowałam to wyjście do kina. Pomogło. Bawiłam się lepiej niż przypuszczałam i przez to włączyło mi się bardziej klarowne myślenie. Dlatego:
Tygrysy albinosy i pożytkowanie własnej energii życiowej
Lubię pisarkę Elizabeth Gilbert nie tylko za to, że świetnie pisze, ale też za to, że ma pogłębioną autorefleksję i poczucie humoru. Ostatnio wspominała na przykład, że zawsze wydawało jej się, że ma za mało energii, a po prostu źle ją pożytkowała i traciła na toksyczne relacje i związki z ludźmi. Porównała tę sytuację do Mike’a Tysona, który roztrwonił 400 mln dolarów m. in. na 100 samochodów i trzy tygrysy albinosy. Ona była taka sama. Trwoniła swoje siły życiowe tak samo jak on kasę. On narzekał, że za mało zarabiał, ona na to, że ma za mało energii. Wreszcie coś jej się zaświeciło w głowie i zmieniła postrzeganie tej sytuacji. Na nowo wyznaczyła własne granice i teraz ma energii pod dostatkiem. Zakończę jak ona: “Na co tracisz energię? Gdzie są twoje tygrysy albinosy?”
Na wynos:
Podsumowania miesiąca zaczęłam robić pod wpływem książki kupionej przypadkiem na lotnisku w Amsterdamie. Dała mi kopa do działania. A potem zgodnie z 1. zasadą Newtona wprawiona w ruch pozostałam w ruchu.Moje dotychczasowe #PodsumowanieMiesiąca:
Vol. 1 – Jak zwiedzić za darmo świat, uczyć się hiszpańskiego i pamiętać sny
Vol. 2 - Jak za darmo zwiedzić Afrykę, poznać poprzednie wcielenia oraz znaleźć własną Mapę Skarbów