Dowiedziałam się o tej książce przypadkiem z Pinteresta. Najpierw przyciągnęła mój wzrok okładka, a po krótkim opisie wiedziałam, że jej potrzebuję. A raczej moja skóra: zaczerwieniona, świecąca się i generalnie “nieidealna“. Co mam zrobić, żeby poprawić jej stan, skoro robiłam według mnie wszystko, co konieczne? Oczyszczałam ją, nawilżałam, a ona dalej reagowała według jakiś sobie znanych ustawień domyślnych…
Krótka historia o tym jak bycie w stanie wojny z własną skórą nie prowadzi do jej poprawy
Książkę pochłonęłam, zakreślając co ważniejsze fragmenty, a na zakończenie przytuliłam ją do siebie w dowód najwyższego uznania. Autorka Yancy Lael ma o czym pisać. Przez dwadzieścia lat walczyła z ciężką formą trądziku, niskim poczuciem własnej wartości, który zakłócał jej normalne funkcjonowanie, brakiem realnej pomocy od dermatologów, którzy zalecali jej nie tylko nieskuteczne, ale i niebezpieczne kuracje, aż doszła do momentu w życiu, w którym stwierdziła, że robi coś nie tak. Traktuje swoją skórę jak najgorszego wroga. I zaczęła wprowadzać zmiany w duszy i ciele. Wbrew zdrowemu rozsądkowi, który nakazywał jej tłustej cerze trzymać się z daleka od olejów, zaczęła z nimi eksperymentować i powoli zobaczyła poprawę. Inaczej zmywała wielkie ilości podkładu z twarzy, przestając używania toników i zastępując je miodem lub olejami, zmywanymi przy pomocy gorącego ręcznika (tzw. metoda OCM). Zaczęła pić herbaty ziołowe, wspomagające uwalnianie toksyn z organizmu i wspomagające cerę. Rezultaty były niesamowite. To, czego przez lata nie mogła osiągnąć przy pomocy dermatologów, dokonała sama naturalnymi metodami. Wreszcie miała zdrową cerę.
W książce “Glowing: soulful skincare. The ultimate guide to radically transforming your complexion” znajduje się szczegółowy opis jej sposobów oczyszczania i nawilżania cery. Dodatkowo autorka wskazała jak ważne jest wspomaganie ciała od środka (soki, herbatki ziołowe, odpowiednia dieta), ale i dbanie o duszę (zawarła szereg afirmacji i ćwiczeń wspomagających uzdrowienie skóry). Opisała potencjalne źródła jej zapalenia, spowodowane przez typową dietę. Dodatkowo zawarła mnóstwo przepisów na skuteczne mieszanki ziołowe, naturalne balsamy i peelingi. Obnażyła też kilka tajemnic przemysłu kosmetycznego. Naprawdę ta książka otwiera oczy. Jedyną jej wadą jest to, że jest dostępna tylko po angielsku.
Przytoczę tu kilka fragmentów:
“Musisz przestać myśleć o swojej skórze jak o wrogu. To nie jest wojna. Nie potrzebujemy broni, żeby bombardować pryszcze. Potrzebujemy łagodnych, kojących, odżywiających metod, które pomogą nam wesprzeć skórę w jej powrocie do naturalnego zdrowia.
Musisz myśleć o sobie jak o najlepszym przyjacielu twojej skóry. Jesteś tutaj, żeby ją wspierać, zachęcać do naprawy i chronić. Sama zajmie się resztą.
Zrób sobie ten prezent i daj sobie czas i cierpliwość. Ciało jest skomplikowanym, cudownym systemem i każde reaguje na zmianę w swoim czasie. Leczenie skóry może zająć od 6-8 tygodni, a czasami i dłużej.
Jeżeli zdecydujesz się po przeczytaniu tej książki zmienić tylko jedną rzecz w codziennej pielęgnacji cery, niech będzie to zrezygnowanie z tonika do twarzy. To koń trojański przemysłu kosmetycznego”.
Co zmieniłam po przeczytaniu tej książki?
Przestałam używać kupnych w drogeriach toników, którymi zdzierałam sobie naturalną barierę ochronną skóry, doprowadzając przez lata do zaczerwień i świecenia skóry. Przestawiłam się na naturalne metody. Z rana zaczęłam przemywać skórę wodą, a potem hydrolatem z kwiatu kocanki włoskiej (zmniejsza zaczerwienienia). Jej cena – niecałe 7 zł.
Dzięki tej książce zmieniłam też sposób zmywania makijażu co wieczór. Aby oczyścić cerę rozprowadzam po wilgotnej skórze odrobinę miodu, po czym zmywam go bawełnianym, ciepłym ręcznikiem. Nawilżam skórę kilkoma kroplami wybranego oleju np. z awokado, jojoba albo z dzikiej róży.
Jaka była reakcja mojej skóry?
Moja skóra na twarzy przestała się świecić. Zmiany zauważyłam już po kilkunastu dniach. Nie musiałam już nosić ze sobą bibułek matujących, z którymi nie rozstawałam się od kilku lat! Rzeczywiście potwierdziła się teza postawiona w książce, że moja skóra produkowała nadmiar sebum, bo zdzierałam go do tej pory wszelkiej maści tonikami. A skóra po prostu dąży do równowagi. Gdy zmieniłam dotychczasowe metody to okazało się, że chłonie olejki jak gąbka i potrzebuje dodatkowego nawilżenia. Moje zaczerwienienia też się zmniejszyły. Moja skóra dawno tak dobrze nie wyglądała. Nie mogłam się nadziwić, że przez tyle lat nawet się nie zastanowiłam czy jest jakaś alternatywa dla mojej świecącej się cery. Po prostu przyjęłam, że taki mój urok i nie szukałam rozwiązania. Dlatego teraz wszystkim osobom, które zmagają się z trądzikową, tłustą lub mieszaną cerą szczerze polecam, aby zapoznały się z tą książką i zawartymi w niej metodami. To inwestycja jak w krem ze średniej półki, ale w przeciwieństwie do niego efekty będą długoterminowe.
Na wynos:
Jest alternatywa na świecenie się skóry, zaczerwienienie i wypryski. Pozwól sobie na zmianę sposobu myślenia, nawet jak wymagać to będzie odejścia od starych metod, których się trzymasz z przyzwyczajenia. Wspieraj skórę, zamiast z nią walczyć. Zamiast wierzyć w dobre intencje przemysłu kosmetycznego, zacznij używać swojej intuicji i szukaj alternatywnych rozwiązań. Podejście Ciało – Umysł – Dusza czyni CUDa. O ile sobie na to pozwolisz.